Durmstrang School PL
Nick: trek01
Imię: Desmond
Nazwisko: Snarple
Wiek Postaci: 49 lat
*Wiek realny: 15 na karku
Samoocena RP: 9,5
Ile grasz na serwerach o tematyce Role Play? W sumie czasowo to nwm, ale moja przygoda z RP zaczęła się dobre z 2 lata temu.
Posada o jaką się starasz: Nauczyciel Zaklęć i Uroków
Krótka historia postaci:
Miley Rollingtown właśnie przechadzała się po uliczkach Nowego Orleanu. Nie okłamujmy się była ona bardzo osobliwą kobietą, miała bowiem pewną tajemnicę. Starała się jakoś nie okazywać zdolności, które wypływają z owej tajemnicy, a cieszyć się wraz z setkami ludzi, którzy świętowali Karnawał. Panował poniekąd chaos, trudno się dziwić.
Kiedy zmęczona długimi i wyczerpującymi tańcami zasiadła do pobliskiej knajpy by móc się napić jakiegoś drinka, spotkała pewnego nieznajomego. Nie okłamujmy się, przypadli sobie do gustu, trochę pogadali, a potem każdy chyba się domyśla jak potoczyły się sprawy. Jedna noc. Tyle co go można było widzieć. Dobrze, że bynajmniej nie dowiedział się o tym sekrecie. Bo bądź co bądź miała by spory problem wtedy na głowie.
W gwoli wytłumaczenia była ona czarodziejką, czystej krwi. Z dziada pradziada czarodziej. I tak mówię tu nader poważnie. Nie chodzi tu o jakichś pseudo-magików, naciągaczy czy iluzjonistów. Chodzi o czystą esencje magii. Następnego dnia nawet dziwiło ją czemu poszła do łóżka z takim nic nie wartościowym mugolem, który jeszcze później zostawił ją jak niby nic.
Dziewięć miesięcy później narodziło się dziecko. Pierwsza myśl Miley była jednoznaczna, utopić aby tylko nikt się nie dowiedział o tym pomiocie półkrwi. Nie, nawet ona miała serce. Nie chciała go więc porzuciła go z drobną karteczką z napisem " Ma na imię Desmond".
Znalazło go młode małżeństwo Snarple w Dolinie Godyryka (gdzie de facto tam go zostawiła). Zaopiekowali się nim. Był on ciężkim dzieckiem... egoistycznym wręcz do obrzydzenia, zapatrzony w siebie i polegający tylko na sobie. Nie miał przyjaciół. W wieku jedenastu lat został wysłany do najbliższej i w tym czasie najlepszej Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Było to dla niego nie lada przeżycie, chociaż jak to było w jego naturze, nie okazywał uczuć. Najgorsze co przyszło mu tam znosić to dostanie się do tego, najgorszego (jak bynajmniej dla niego) Ravneclaw. Jednak starał się jak najlepiej wykorzystywać dni spędzone w Szkolę niekiedy naśmiewając się z domowników, często tracąc punkty domu. Tam też nie był lubiany, był sam i było mu tak dobrze.
Skończył szkołę z wyjątkowo dobrymi stopniami, ale stawianymi z niesmakiem przez nauczycieli, którzy także za nim nie przepadali ( z wzajemnością ).
Dalej doskonalił swoją wiedzę samemu. Zawsze pociągała go Czarna Magia, niestety nie jak sławnego Vol... Tego Co Imienia Nie Wolno Wymawiać, ani jego przydupasów zwanych śmierciożercami. On zajmował się nią pokrótce, na dystans. Pracował w jednym ze sklepów sprzedających (co prawda lewe) eliksiry na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu. taka egzystencja trwała do jego 38 roku życia.
Desmond doszedł do wniosku, że wartałoby coś zmienić w swoim życiu. W czym był niezły? W czarach? Na pewno. I cóż tu poradzić z taką wiedzą. Ministerstwo ma poniekąd w tam gdzie światło nie dochodzi i nie, nie chodzi mi o szafkę czy kieszeń. Pewnie zostałby w tym zafajdaczonym, nic nie wnoszącym do życia nudnym interesie eliksirami, gdyby nie pewna ciekawa informacja o Durmstrangu. Szukają nowego nauczyciela do Zaklęć i Uroków.
Namysł nie trwał długo, zanim się obejrzał był już w Oslo, a następnie w nowej pracy. Pracy w Instytucie Magii Durmstrang. Tam zaczęło się wszystko od nowa, kto by się spodziewał, że znów wróci do szkoły. Cóż, bynajmniej nie do Ravenclaw.
Offline